Prysznic niczem z konewki Ta nie mając czarnej polewki Na oświadczyny chłopaka Dała mu czarnego krupniaka Cały jest więc w rozpaczy Nigdy jej tego nie wybaczy Ze złości robiąc kaszance sepuku Zrobił na swym palcu maluśkie kuku Zmartwił się niczym malec Patrząc na zraniony palec Szuka więc jakiegoś ratunku W sprawdzonym od lat opatrunku Chleb z pajęczyną zmieszany Przykłada po woli do rany Udając przy tym wielkiego zucha Gdy jucha mu bucha z palucha Nie ważna wina, przyczyna Zadziałać tu ma medycyna Do lekarza więc prędko goni Ranę wszak widać jak na dłoni Lekarz się pyta o rany przyczynę - Wszystko to przez tą dziewczynę Dziołcha piękna i mądra, nie byle jaka W odmowie dała mi czarnego flaka Pomyślałem że to obraza boża Dobyłem szybko wielkiego noża Poszatkowałem kiszkę ze złości Przyciąłem się, lecz nie do kości Niech pan tą dziurę zaceruje I tym samym mi palec uratuje Nie mam już złości do dziewczyny Lecz zapamiętam krwawe oświadczyny |